"Pies z głowa w dół"
by Leza Lovitz
tłum K.I.
W obrębie mojego ciała
jest miasto -
bezimienne ulice
ślepe alejki
bólu i obietnic,
bezkresna Atlantyda
odgrodzona
przez lata i kości.
Mięśnie ciągną
ścięgna rwą
moje stawy przełamują
ich opór -
miejsca bolące
niewykryte
przez ćwierć wieku
wysyłają bezgłośne częstotliwości
z nieznanej
pozycji.
Zniżając się nazbyt szybko,
Rozrywam się.
Tu nisko, lub nawet tam
Nieobecność oddechu
jest najtrudniejsza
a tak, w dwóch szeroko rozciągniętych dłoniach
w hara
odnajduję moje ułożenie
umysł-ciało-brzuch
płuca zarazem pełne i puste.
Posłuchaj tego miejsca
które najmocniej czujesz
mówi nauczyciel,
głowa zwisająca w
adho mukha
svanasana
pojedyncza żarówka
na zwykłym przewodzie.
I znowu
wchodzę nisko głębiej
do miejsca
gdzie mięśnie ciągną
ścięgna rwą
ból się rozchodzi
w potajemną ucieczkę
a wtedy wycofuje się
w połowie drogi
gdzie każdy oddech
zrównuje się z następnym
drapaczem chmur do którego dążyłam,
podnosi ziemię
lekkość między palcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz