"Dać rzeczy słowo" to podtytuł tego posta. Kolejny dzień na Mazurach powinien być jakoś odnotowany na tym blogu. Zdjęć mazurskich krajobrazów nie robię, wiec nie mam uwiecznionych na fotkach w tym roku ani pięknego gorącego i zielonego lata, ani deszczowej końcówki sierpnia ani zgniłozielonej wczesnej jesieni wrześniowej. Mam tylko zdjęcia naszej M;)
Pozostaje mi zatem krótko chociaż napisać o tym moim byciu tutaj - kilka impresji przedstawię nadal w konwencji "obrazków" :
- czas mija niepostrzezenie, przelewa się łatwo "jak woda przez palce", dzien za dniem, każdy podobny; niewiele sie dzieje, atrakcją jest wyjście do sklepu, rutyną sa codzienne spacery i wyjścia do lasu
- miejsce tu dość bezludne, choć w środku wsi żyjemy; jest cicho, kogut zawsze o 6.00 rano budzi, potem cisza do dzwonow kościelnych pół godziny przed południem... jakiś samochód lub skuter narusza spokój, ale jest też atrakcją do obserwacji
- o przyrodzie nie pisze, choć w istocie jest na co zwrócić uwagę: przyroda jak na Mazurach - lasy, jeziora, drogi, trawy, polany, widoki piekne... nic nowego
- jest nowa perspektywa: takie "nicnierobienie" (kto nazwie bycie z dzieckiem - pracą) w nudnych, spokojnych tutejszych lesnych przestrzeniach to okazja na wytchnienie Karmiacej Matki Polki i na zahartowanie noworodka we wspaniałym klimacie (mikroklimacie?). cdn.
2 komentarze:
Czyli, że masz mnóstwo zdjęć M. i żadnego nie pokazujesz? To zdecydowanie nie fair.
w takim razie chyba Was zaprosze wkrotce na pokaz slajdow;)
Prześlij komentarz