31 października, 2009

pożegnanie z Indiami

"-nie przejmuj się nikt nie rozumie. Chodzi o to, że mała dziewczynka, Alicja, spotyka Czerwoną Krolową, która biegnie niewiarygodnie szybko, ale donikąd nie dociera. Krolowa mówi Alicji, że w jej kraju należy biec ze wszystkich sił, żeby pozostać w tym samym miejscu.(...) To wyścig Czerwonej Krolowej i wszyscy musimy pruć jak odrzutowce, żeby stać w tym samym miejscu". (Shantaram, s. 612)


[zdjęcia z Amritsar główna droga do GoldenTemple]

27 października, 2009

parytet dla kobiet

Spotykam się z krytyka (zwykle meska) dot. wprowadzenia parytetu dla kobiet. Juz czasami sama zaczynam watpic w kolejne tlumaczenia, ze:
- nie bedzie łapanki na "kobiety do polityki", tylko bedzie to oznaczalo łatwiejszy dostep do list wyborczych kobiet, ktore juz w polityce sa marginalizowane;
- kobiety maja moze w polityce mniej dowiadczenia, za to w zwiazku z tym wiecej moga chcec zmienic...;
- skoro kobiety stanowia 50% spoleczenstwa Polskiego (a moze nawet wiecej;), to dlaczego decyzje za nie ma podejmowac w parlamencie 80% mężczyzn (w Senacie 92%)?

itp...

A jak jest w Europie (ze nie wspomne o Indiach;)???

Przykładowo. W Belgii już w 1994 roku przyjęto prawo, zgodnie z którym przedstawiciele jednej płci nie mogli stanowić na listach wyborczych więcej niż ¾ ogółu kandydatów. W 1999 – nie więcej niż 2/3. W przypadku jeśli ugrupowanie nie jest w stanie wystawić odpowiedniej liczby kobiet wśród ogółu kandydatów, miejsce na liście pozostaje puste (nie może być przyznane mężczyźnie). Rozwiązanie to zostało rozszerzone w 2002 roku o zapis dotyczący sposobu rozmieszczania kandydatów na listach wyborczych. Zgodnie z nim trzy czołowe pozycje na listach wyborczych nie mogły być zajmowane przez przedstawicieli tej samej płci. Zasada ta odnosi się do wyborów parlamentarnych, regionalnych i do Parlamentu Europejskiego. Od 2004 roku w wyborach do Parlamentu Europejskiego wszystkie ugrupowania polityczne zobligowane są do wystawiania równej liczby kandydatów obu płci.

Grecja: na początku tego wieku, zgodnie z artykułem 116,2 wprowadzony został wymóg umieszczania równej liczby kobiet i mężczyzn na listach wyborczych w wyborach lokalnych i regionalnych. Listy, które nie spełnia tego wymogu nie mogą być zarejestrowane.

Słowenia również należy do licznego grona państw, które wprowadziły prawne regulacje dotyczące kwot. Na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego musi się znaleźć co najmniej 40% kobiet. Po wprowadzeniu tego uregulowania odsetek kobiet wybranych do PE wyniósł 42,9%.

Dania: wszystkie rady, komisje, komitety w sektorze publicznym muszą w równym stopniu składać się z kobiet i mężczyzn, przestrzeganie parytetów jest obowiązkiem ministra do spraw równości płci, który zatwierdza składy wspomnianych organów.

W Finlandii w gremiach rządowych, doradczych, municypalnych, musi być co najmniej co najmniej 40% kobiet.

W Niemczech już od 1994 roku istnieje prawo, zgodnie z którym wszystkie podmioty nominujące zobowiązane są do wysuwania kandydatów obu płci na dane stanowisko.

Ciekawym przypadkiem jest Francja, która najpierw wprowadziła w 1982 roku zapis, dotyczący tego, że na listach wyborczych nie mogło się pojawić więcej niż 75% przedstawicieli tej samej płci, potem zapis ten został zakwestionowany jako niezgodny z konstytucją, która zabrania dzielenia suwerennego narodu na przedstawicieli różnych płci. Trzeba więc było zmienić konstytucję, co stało się roku 1999. Najpierw wprowadzono zmiany do konstytucji umożliwiające wprowadzenie parytetu, oraz zapis, że partie polityczne odpowiedzialne są za zapewnienie równego dostępu kobiet i mężczyzn do funkcji wybieralnych, a w 2000 roku, w wyniku „reformy parytetowej”, zmieniono prawo wyborcze wprowadzając nakaz parytetu (50%) na listach w wyborach przeprowadzanych w oparciu o system proporcjonalny (wybory municypalne, wybory do europarlamentu) a ponadto nakaz parytetu w obrębie wszystkich kandydatów danej partii w wyborach do parlamentu, opartych na systemie większościowym. Przy czym wszędzie kandydaci muszą być umieszczanie naprzemiennie. Wprowadzono też kary finansowe dla partii, które nie przestrzegają tych zasad (odstępstwo tolerowane to zaledwie 2%), a w przypadku wyborów lokalnych, listy które nie spełniają wymogów parytetowych nie są przyjmowane przez władze wyborcze.

System kwot spowodował, że odsetek kobiet wybranych w wyborach municypalnych w 2001 roku wynosił 47,5 % (w wyborach z 1995 roku – 27,5%), bardzo duża ilość kobiet weszła do Parlamentu Europejskiego, inaczej natomiast stało się z wyborami parlamentarnymi (zaledwie 13% kobiet), ponieważ partie wolały płacić kary niż umieszczać na listach wyborczych kobiety (i to wcale nie z braku chętnych). [cyt za: kongreskobiet.pl ]

Oczywiście to nie rozwiązuje wszystkich problemów kobiet w Polsce, ale parytet może być jednym krokiem (i to nie małym kroczkiem) w kierunku poważniejszych zmian, także mentalnych, dlatego warto troche przymusic spoleczenstwo (i partie polityczne), aby oswoic nas z rownouprawnieniem w polityce. Potem juz machina sama ruszy...
Zgodnie z zasada negocjacyjna: "uzyj sily aby edukowac":) na to potrzeba czasu.

25 października, 2009

sport dla zainteresowanych, czyli co waznego stalo sie wczoraj w Polsce

poza zmiana czasu i podarowaniem jednej godziny na jesienno-zimowe wieczory, wazna rzecz wydarzyla sie wczoraj:
Adamek pokonal Golote!

i taki skecz z tej okazji:


(i ja tam bylam miod i wino pilam... - mozna powiedziec;)

ps. etykieta "podroze" wynika z tego, ze dla mnie swiat sportu to jednak inny swiat, a swiat bosku to juz zupelnie obcy swiat;)

21 października, 2009

Kongres Kobiet zbiera podpisy!

Trwa wielka akcja zbierania podpisów pod projektem ustawy o wprowadzeniu parytetów płci na listach wyborczych, przygotowanym przez Kongres Kobiet Polskich

Prof. Maria Janion
Wykład inaugurujący Kongres Kobiet Polskich 20–21 czerwca w Warszawie
Solidarność – wielki zbiorowy obowiązek kobiet

Przez całe lata uznawałam wyrazisty podział na rzeczy poważne i niepoważne: w obliczu zniewolenia poważne są dążenia niepodległościowe, niepoważna zaś walka o prawa kobiet. Prześladowania polityczne dotyczą działaczy niepodległościowych, natomiast represje i przemoc wobec kobiet mają być ich sprawą prywatną. Wierzyłam, że najpierw wywalczona zostanie wolność dla całego społeczeństwa, potem wspólnie i spokojnie zajmiemy się polepszeniem kondycji kobiet. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że w wolnej Polsce kobieta miała być „istotą rodzinną”, która zamiast polityką powinna zajmować się domem. Trochę zatem czasu upłynęło zanim pojęłam, że demokracja w Polsce jest rodzaju męskiego.
Ocuciła mnie uchwała o ochronie życia poczętego przyjęta w ostatniej chwili podczas krajowego zjazdu Solidarności w roku 1990. Zapadła wbrew stanowisku ogromnej większości obecnych na zjeździe działaczek związkowych; co prawda stanowiły one tylko 10% ogółu delegatów. Krajowa Komisja Kobiet NSZZ Solidarność, która ukonstytuowała się mniej więcej w okresie zjazdu, w liście otwartym skrytykowała projekt zakazu aborcji, jej zdaniem świadczący o tym ,że choć polityka jest dziedziną, która powinna służyć wszystkim, została ona zmonopolizowana przez mężczyzn i w dalszym ciągu jest traktowana jako narzędzie dominacji. W liście wzywano do utworzenia niezależnego ruchu kobiet. Na represje nie trzeba było długo czekać: przewodnicząca komisji została zmuszona do ustąpienia, jej zastępczynię pozbawiono etatu. Niektórzy działacze, ci sami, którzy wybrali komisję, uznali, że ma ona „nielegalny charakter”.

Wiele kobiet zrozumiało wtedy, że pierwszy ruch nowej władzy polega na przywróceniu społecznego i religijnego porządku płci. Szybko okazało się, że nowa władza to nie jesteśmy my. Ani organizacyjnie ani politycznie kobiety nie były przygotowane do tego, by się bronić. Powstało kilka niewielkich organizacji, pojawiało się kilka świetnych głosów: Agnieszka Graff, Kinga Dunin, Magdalena Środa, Bożena Umińska, Kazimiera Szczuka, Katarzyna Bratkowska. I tyle.
Ocucenie sprowadza za sobą liczne konsekwencje. Określa przyszłość, ale i każe inaczej spojrzeć na przeszłość. Osobiście nigdy nie żywiłam złudzeń co do „równych szans”. Uważam, że dojście do obecnej pozycji kosztowało mnie znacznie więcej, niż kosztowałoby mężczyznę. I nie chodzi tu o żaden spisek. Dzieje się tak między innymi dlatego, że tak zwany uniwersalny wzorzec stworzony został z myślą o rodzaju męskim. Mężczyźni łatwiej zatem dostosowują się do obowiązujących w akademickim świecie standardów. Kobieta musi być wielokrotnie lepsza, by ją doceniono. Są to dla mnie rzeczy oczywiste – dlatego zawsze dziwią mnie wypowiedzi kobiet, które osiągnąwszy sukces, twierdzą, że po drodze nie dostrzegły przejawów dyskryminacji.

Feminizm, tak jak ja go widzę, to próba zrozumienia mechanizmów, które podtrzymują nierówny układ sił. Jest to zarazem droga powrotu do źródeł twórczości kobiet. Nie chodzi o to, by odciąć się od dorobku kultury ogólnoludzkiej, lecz o to, by znaleźć język dla kobiecych doświadczeń i przywrócić ich sens wspólnej kulturze. Ja sama w coraz większym stopniu uświadamiałam sobie kobiecą barwę tego, co robię; dostrzegłam, jak ważny był zawsze dla mnie łańcuch kobiecych pokoleń zdobywających wiedzę.

Zainteresowałam się filozofią różnicy płci. Próba nowego, otwartego i uniwersalnego zdefiniowania podmiotowości nie prowadzi przez udawanie, że płeć nie ma znaczenia. Przeciwnie. Od trzydziestu lat nauki społeczne i humanistyka zajmują się badaniem kulturowo definiowanej tożsamości płci. W Polsce jednak perspektywa taka napotyka na trudności, ciągle musi się bronić przed oskarżeniami o „modę” i „ideologię”. Trudno.

Z perspektywy kulturowych mniejszości , takich jak kobiety, Żydzi i wszyscy nie-katolicy, a także mniejszości seksualne, można zastanowić się nad pojęciem kanonu narodowego i jego trwaniem w świecie XXI wieku. Kanon narodowy w Polsce jest traktowany jako coś nienaruszalnego, niezmiennego. O pojmowaniu ducha narodu faktycznie ma decydować kościół katolicki oraz tradycja akowska. Rzadko zastanawiamy na tym, na ile kultura narodowa może odgrywać rolę emancypacyjną.
Sytuacja jest wszakże trudna. Spojrzenie z perspektywy feministycznej odsłoni charakter wybitnie męski naszej kultury. W jej obrazie na plan pierwszy wysuwają się społeczne związki między mężczyznami, więzi braterstwa i przyjaźni. Szlacheccy panowie bracia; hufce rycerskie; tajne stowarzyszenia filomatów i filaretów; spiski i konspiracje niepodległościowe; legioniści Piłsudskiego, uczestnicy licznych ruchów młodzieżowych w XX wieku. Przykro mi w tym ciągu wymieniać ugrupowania takie jak Młodzież Wszechpolska, szczycące się seksizmem, antysemityzmem i homofobią, ale niestety jest to konieczne.

Od paru wieków tworzy się obraz ciągu pokoleń przekazujących sobie ideał walczącej męskiej wspólnoty – aż do współczesnej Solidarności. Dominuje tu patriotyzm, wynoszący ponad wszystko braterstwo, wytwarzane i podtrzymywane podczas zbiorowych działań. Tworzone są heroiczne narracje o wspólnych bojach. Wszystko pod ciągle ponawiającym się wezwaniem i hasłem: Bóg, Honor, Ojczyzna. Niepodobna nie docenić znaczenia form męskiej wspólnoty dla kształtowania się nowożytnego pojęcia narodu, którego podstawę nieraz określano jako żarliwe braterstwo. Nowoczesne pojęcie narodu oraz powstający wraz z nim nacjonalizm łączyły się ze stereotypem męskości, mitologią męskiej wspólnoty.

W tym narodowym dramacie jedyna przewidziana dla kobiety rola to rola matki. Dla wszystkich tego rodzaju męskich wspólnot typowy jest szczególny stosunek do matki. Następuje jej totalne uświęcenie. Według badaczy kultury Matka to „figura idealnej kobiecości, która zabezpiecza męskie związki i męską historię.” W świecie kanonu narodowego istnieje tylko jeden model seksualności - jednoznacznie heteroseksualny i nastawiony na rozrodczość. Konieczna jest do tego kobieta matka. Ona właśnie staje się gwarantką narodowej wspólnoty heteroseksualnej, „jej przyzwoitości i poprawności obyczajowo - politycznej”. Matka panów braci to matka Polka i matka Ojczyzna. Panująca polska „narracja publiczna” patronką narodu polskiego czyni najbardziej idealną z matek – Matkę Boską. Za pomocą kulturowego uwznioślenia matki i macierzyństwa maskulinistyczna kultura polska zapewniła sobie patriotyczny konsensus.

Matka Polka, której najwyższym symbolicznym uosobieniem jest figura Polonii, w konieczny sposób została wyposażona w status ofiary. Jest to dziedzictwo mesjanizmu. Silna w polskim romantyzmie i odznaczająca się wielką trwałością topika mesjanistyczna posuwała się do porównywania, a nawet utożsamiania cierpień Polski pod zaborami z cierpieniami Chrystusa. Polska miała być „Chrystusem narodów”. W widzeniu księdza Piotra z III cz. „Dziadów”, która ostatnio uznana została za rzecz należącą bezapelacyjnie do literackiego kanonu narodowego, Mickiewicz rozbudował dokładną analogię między męczeństwem i śmiercią Chrystusa a ukrzyżowaniem i skonem narodu polskiego. Nad analogiami podobnymi medytowano w pobożnym skupieniu. Dzieje Polski wpisywano w schemat mesjanistyczny: cierpienia będą odkupione, naród zbawiony. W obrębie mesjanizmu dokonała się sekularyzacja metafory ukrzyżowania – religia wprzęgnięta została w służbę sprawie narodowej, polityka faktycznie zapanowała nad religią. Mesjanizm rozkwitał na emigracji po upadku powstania listopadowego jako stan mentalności „narodu wybranego”. Do dziś zachował się w Polsce. Obok opowieści heroicznej opowieść mesjanistyczna określa popularną historiozofię narodową.

W obrzędach patriotycznej religii naród miał swoje wyraziste osobowe wcielenie. Była nim Polonia, przedstawiana w końcu jako kobieta cierpiąca na krzyżu. Jej śmierć ofiarniczą uznano za konieczną część narodowej doktryny zbawienia. W centrum kultury nowożytnej XIX i XX wieku znajdują się figury kobiet, które poprzez swą śmierć zbawiają kochanka lub ludzkość. W Polsce jest to zbawienie narodu. Ta ofiara musi być niewinna jak ofiara Chrystusa. Dlatego Polonię czasem przedstawiano w białej, powłóczystej, dziewiczej szacie. Polonia - zbawicielka przelewała niewinną krew ofiarną, była bezbronna i prześladowana, opuszczona przez zdradzieckich sprzymierzeńców, napastowana i molestowana. Stan wojenny szczególnie ożywił w wyobraźni narodowej te obrazy Polonii i Matki-Polki. Samoofiarowanie kobiet lokuje się w centrum nowożytnej mitologii polskiej. Matka Polka ma być przede wszystkim bezgraniczną ofiarnicą. Ma się ofiarowywać za rodzinę, za naród, za ojczyznę. Ciążenie stereotypu romantycznego jest przemożne, mimo jego pożegnań w kolejnych pokoleniach, wciąż nieśmiertelną parę polskiej wyobraźni stanowią powstaniec i matka Polka.

Kiedy uświadamiamy sobie wspólnotowy charakter męskich społecznych wzorów i ofiarniczy charakter wzoru kobiecego, zaczynamy rozumieć, że kobiety w Polsce nigdy nie uzyskają wpływu na stanowienie prawa, na formowanie symboli i w ogóle na sferę publiczną, jeśli nie zaczną tworzyć własnych wspólnotowych więzi. W tym sensie kobieca solidarność- wciąż obśmiewana i demaskowana jako fikcja – rzeczywiście jest naszym wspólnym, zbiorowym obowiązkiem.

W roku 1981 podczas Kongresu Kultury Polskiej, przerwanego przez ogłoszenie stanu wojennego wygłosiłam referat o kulturze pierwszej Solidarności. Zdanie podsumowujące moje wywody brzmiało: ogromny ruch emocjonalny musi być teraz przekształcony w ruch intelektualny. I co zadziwiające, to właśnie ostatnie zdanie – nie wiem z jakich powodów – nie zostało wydrukowane w podziemnym wydawnictwie zawierającym materiały z kongresu. Postulat od tamtego czasu się nie zmienił, chociaż emocje wytraciły swoje szlachetne uniesienie. Wzniosłe pojednanie dawno się skończyło, a ruch intelektualny wciąż nie może się zacząć.

Czy ma on szansę zacząć się dzisiaj?

Z punktu widzenia historii polskiego życia duchowego najważniejszym wydarzeniem ostatniego okresu była śmierć Jana Pawła II. Jak pisali socjologowie, „papież stał się ikoną i gwarantem tożsamości Polaków i dopóki żył, tożsamość ta mogła manifestować się jedynie poprzez religijne rytuały”. W ten sposób utwierdzało się mesjanistyczne utożsamienie polskości z religią. „Ograniczenie narodowej sceny publicznej do religijnych rytuałów sprzyjało rozwojowi idei narodu jednoczącej Polaków wokół »moralnej słuszności« , a nie publicznie negocjowanych interesów.” Dziś konieczne jest tworzenie nowych, świeckich wspólnot, z których najbardziej liczną, choć zapewne niejednorodną, powinna być wspólnota kobiet, zdolna do przezwyciężenia wpływu religii na prawo, system ochrony zdrowia, naukę i edukację. Konieczne jest przedefiniowanie wspólnotowych symboli, ruch intelektualny na rzecz pogłębienia rozumienia polskiej tożsamości.

Transformacja ustrojowa, która z jednej strony jest naszą chlubą, z drugiej zaś – staje nam nieraz kością w gardle, nie może się w pełni dokonać bez emancypacji wykluczonych tożsamości i bez rzeczywistego zróżnicowania sceny politycznej. Niewątpliwie potrzebna jest nam nowoczesna polityka równouprawnienia płci i parytety jako jej narzędzie. Ale dopełnieniem transformacji ustrojowej musi być także transformacja symboliczna. Ten kulturowy wysiłek wciąż mamy przed sobą.

zob. też - wysokie obcasy

20 października, 2009

ach, zapomnieć się tak w zaczytaniu...



Intymna Przyjemność Czytania/ André Kertész

Cykl "Intymność czytania" Kertesz tworzył przez ponad 60 lat. Pierwsze ze zdjęć powtało w 1912 roku, ostatnie - w 1981. Na zdjęciach rozmaici ludzie, rozmaite miejsca. Czytanie w parku, w bibliotece, w ogrodzie, w kawiarni, na ulicy. Zdjęcia zawsze za zgodą czytających, jednak fotograf jak gdyby z boku, subtelnie przygląda się pochłoniętym w lekturze

08 października, 2009

nie mam czasu

nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu, niemamczasu niemamczasu niemamczasu niemamczasu niemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasuniemamczasunawetrobicznakowprzystankowych!

02 października, 2009

promocja Warszawy


Dzięki filmowi promującemu Warszawę w naszych staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, dowiadujemy się od reż Agnieszki Holland i Magdy Łazarkiewicz, co jest "cultural and trendy in Warsaw";) - najważniejszy jest Chopin.

ps. Film kosztował 560 tys zł.