11 września, 2010

mazurskie opowieści

"Dać rzeczy słowo" to podtytuł tego posta. Kolejny dzień na Mazurach powinien być jakoś odnotowany na tym blogu. Zdjęć mazurskich krajobrazów nie robię, wiec nie mam uwiecznionych na fotkach w tym roku ani pięknego gorącego i zielonego lata, ani deszczowej końcówki sierpnia ani zgniłozielonej wczesnej jesieni wrześniowej. Mam tylko zdjęcia naszej M;)

Pozostaje mi zatem krótko chociaż napisać o tym moim byciu tutaj - kilka impresji przedstawię nadal w konwencji "obrazków" :
- czas mija niepostrzezenie, przelewa się łatwo "jak woda przez palce", dzien za dniem, każdy podobny; niewiele sie dzieje, atrakcją jest wyjście do sklepu, rutyną sa codzienne spacery i wyjścia do lasu
- miejsce tu dość bezludne, choć w środku wsi żyjemy; jest cicho, kogut zawsze o 6.00 rano budzi, potem cisza do dzwonow kościelnych pół godziny przed południem... jakiś samochód lub skuter narusza spokój, ale jest też atrakcją do obserwacji
- o przyrodzie nie pisze, choć w istocie jest na co zwrócić uwagę: przyroda jak na Mazurach - lasy, jeziora, drogi, trawy, polany, widoki piekne... nic nowego
- jest nowa perspektywa: takie "nicnierobienie" (kto nazwie bycie z dzieckiem - pracą) w nudnych, spokojnych tutejszych lesnych przestrzeniach to okazja na wytchnienie Karmiacej Matki Polki i na zahartowanie noworodka we wspaniałym klimacie (mikroklimacie?). cdn.

2 komentarze:

cztery główki pisze...

Czyli, że masz mnóstwo zdjęć M. i żadnego nie pokazujesz? To zdecydowanie nie fair.

ImagineKasia pisze...

w takim razie chyba Was zaprosze wkrotce na pokaz slajdow;)