20 lutego, 2013

o przemijaniu

muszę kiedyś zdobyć się na dłuższy wpis o tym, jak bardzo przemijanie mi doskwiera, czas przelatuje za szybko, odmierzając niepostrzeżenie kolejne fazy życia
oraz o tym, jak gnam, ciągle zmierzam dokądś i pędzę (choćby myślami) w przyszłość...

tymczasem zdanie z literatury cytuję, jeszcze sama nie deklarując takich oto możliwości świata przyjmowania:

"[...]Grażynka uważała utratę za tak samo konieczną część życia jak przyjemne niespodzianki. Właściwie to, że szczęście mija, a nie trwa, że ludzie raczej odchodzą, niż zostają, że na przykład wraca się do Napoleonówki z tańców w Gorzkowickiej remizie, a po Ciociach Herbatkach nie ma śladu, tylko zapach lawendy i parę błękitnych kropli likieru w kieliszku, i że życie po tym toczy się dalej, że dalej chce się tańczyć, kochać i oblizywać palce poklejone słodkim sokiem, było dla niej oczywiste." (Chmurdalia, J. Bator, s 139)