21 listopada, 2008

w pośpiechu

Zawsze wiedziałam, że czas jest rozciągliwy. Wydawało mi się, że w tym miesiącu już więcej nic nie uda mi się zrobić, tak mnóstwo obowiązków na raz... A tu nie. Udało się jeszcze w najbliższym tygodniu upchnąć bieganinę po urzędach, ponownie misternie zaplanować każdą minutę.

Przeczytałam na jednym blogu, że można dzielić dobę na 2: połowa dla domu, połowa dla pracy; albo na 3: dwie trzecie dla pracy, jedna trzecia dla domu (siebie), albo dzień dla pracy, noc dla siebie?... Hmmm, a jak Wy dzielicie swoje dni?
dla domu
dla siebie
dla pracy

czy to tylko kwestia priorytetów?

1 komentarz:

cztery główki pisze...

zastanawiam się do której kategorii zakwalifikować dwie godziny dziennie spędzane środkach masowej komunikacji :) siebie? a może spotkania z ludźmi czy cóś :)