16 lipca, 2020
Co u Gini?
News tygodnia: gasienica Grazynka jest cma, gasienica inwazyjna w USA, w Polsce nieinwazyjna
12 lipca, 2020
11 lipca, 2020
Gasienica Grazynka
Rosnie od poczatku lipca.
Znalazlam ja w koszulce, wyszla z kokonu i zaczela sie ruszac w praniu (koszulka schla na dworze kilka dni)... wyjelam ja na trawe, ale potem zaczelam czytac, ze mozna z takiej gasienicy wyhodowac motyla (albo cme), wiec dalam jej troche lisci do testowania i rozpoczelam obserwacje...
2. Lipca:
Zauwazylam, ze lubi glownie liscie jabloni. Zjada ok lisci 2 dziennie, innych raczej nie rusza (z czeresni, sliwy, miety ani zadnej trawy). Wody nie pije, tylko czerpie ja z lisci, dlatego codziennie sprzatam jej sloik i dodaje nowy, swiezy pokarm. Codziennie tez wyprowadzamy ja na spacer na trawnik, aby miala troche oddechu;)
Obserwacja w toku. Wydaje mi sie, ze Grazynka (vel. Gini) jest dluzsza o ok centymetr. Podobno dopiero za ok 2-3 tygodnie zamieni sie w kokon... zobaczymy
01 lipca, 2020
30 czerwca, 2020
aktywnosc fizyczna w pandemii
Każdy wybiera co lubi. Coś co odpowiada jego potrzebom i temperamentowi.
X biega, Y chodzi na długie spacery, Z jeździ na rowerze, a V nic nie robi, tylko planuje.
Bieganie to szybkość.
X lubi zmęczyć się w krótkim czasie: szybko i treściwie. Bez straty czasu, bez nudy. Szybki efekt endorfin i zmeczenia daje satysfakcje i motywacje do kolejnego ruchu.
Dla tych co zawsze gonią i walczą z czasem.
(wbrew zasady Antona, że "jeśli czas nas goni, to znaczy, że jesteśmy przed czasem").
Spacerowanie to powolność.
Y lubi chodzić na dłuższe i krótsze spacery. Raczej samotnie i spokojnie. Daleko i bez pośpiechu.
To ruch z celem refleksyjnym dla tych, co mają czas i poszukują celu...
Kolarstwo Z to szybkość i długie dystanse.
Zmęczenie wydłużone w czasie, dla wytrwałych i tych, co nie szczędzą sobie czasu na przyjemności. To endorfiny rozlozone w czasie, domagajace sie coraz odleglejszych i dluzszych tras...
Większość V ma zapał dyskursywny, ale brakuje im wprawy w praktyce. Rozumienie dla sportu nie rosnie proporcjonalnie do motywacji wewnętrznej.
24 czerwca, 2020
18 czerwca, 2020
17 czerwca, 2020
01 czerwca, 2020
14 maja, 2020
01 maja, 2020
18 kwietnia, 2020
29 marca, 2020
24 marca, 2020
“W czasach zarazy”
Tytulowa fraza przewija sie przez internet i w tej chwili juz nie kojarzy sie wiekszosci z Marquezem.
Obecnie z ta fraza jest juz 610 tys wynikow w polskiej wyszukiwarce google - szkoda, ze nie monitorowalam tego wczesniej i nie mam porøwnania, ani nie sprawdzalam innych terminow, ktore teraz sa powszechne:
Epidemia, pandemia, kwarantanna, walka z koronawirusem.
Sytuacja zmienia sie niezwykle dynamicznie, nasze myslenie o tej rzeczywistosci (wczoraj, dzis i jutro... za kilka lat) - takze. [Wlasnie sie dowiedzialam, ze socjologowie z SGH i UMK otwieraja konkurs pamietnikarski “Zycie codzienne w czasach koronawirusa” - bardzo ciekawa inicjatywa, a UJ uruchamia badanie online na temat pracy zdalnej... Socjologowie sa zawsze w gotowosci;)
In memoriam spisuje tu moj kalenadarz ostatnich wydarzen:
I. W styczniu uslyszelismy o wirusie. Pod koniec stycznia wiedzielismy, ze rozchodzi sie po Europie, zaczely pojawiac sie pojedyncze przypadki. W sklepie osiedlowym rozdawano maseczki (31.stycznia 2020)...
II. W lutym podjelismy decyzje, ze i tak lecimy bezposrednim lotem na SriLanke.
Bylo super. No news about korona...
27 lutego wrocilismy do Polski - na lotnisku nie bylo zadnych kontroli, ani sladu zagrozenia (w przeciwienstwie do tego, co widzielismy, jak przylecielismy na SriLanke, gdzie na lotnisku bylo wojsko i kamery termowizyjne)
28 lutego pojechalismy na dwudniowy wyjazd integracyjny z CC - koronawirus nie byl tematem
W kolejnym tygodniu zaczely sie upowszechniac donieniesienia z Wloch - ludzie troche zartowali, niektorzy nosili maseczki, inni zaopatrywali sie w aptekach. Nie bylo paniki. Nie bylo informacji.
My bylismy na wszystkich zajeciach dodatkowych (scianka, zajecia ceramiczne, itp)
III. W pierwszy marcowy weekend mielismy maraton spotkan towarzyskich - Anton byl na urodzinach w sobote i niedziele, celka na trampolinach z kolezanka...
W poniedzialek, 9 marca, mialam spotkanie online z zespolem projektu, ktory mial miec zorganizowane spotkanie projektowe w Atenach 16-18.3. Grecy powiedzili, ze z ich perspektywy jest wszystko ok i zapraszaja. Podczas tego spotkania poprosilam kazdego o opinie i decyzje, czy jego zespol pojedzie. Na 5 krajow tylko Portugalczycy odmowili i to glownie z powodu profesorki, ktora miala kontakt z osoba zarazona.
We wtorek doniesienia zaczely wydawac sie grozne, nabralam watpliwosci i zadzwonilam do osob z mojego zespolu... podjelismy decyzje, ze wiezorem (w miare rozwoju sytuacji) napisze do wszystkich odwolujac spotkanie.
Ja zaczelam czuc sie przeziebiona - mialam bol gardla i pojawil sie kaszel...
Tego samego dnia rektor podpisal zarzadzenie zakazu wyjazdow sluzbowych.
Wieczorem dowiedzielismy sie, ze maja byc zamkniete szkoly i uczelnie od czwartku.
W srode byl ostatni dzien szkoly, pojechalismy autem, bo zagrozenie coronawirusem w miejscach publicznych... Ja na rowerze do pracy - tam mnostwo zebran z powodu sytuacji “awaryjnej”... Co godzine nowe wiesci i co godzine nowe spotkania zespolu rektorskiego wraz z pracownikami...
Tego samego dnia Anton uderzyl sie glowe, wiec do szkoly przyjechala karetka, bylismy w szpitalu - nic takiego na szczescie, ale zrobilam zdjecie z ogloszeniem gdzie dzwonic w razie podejrzenia choroby:
Poniewaz Anton byl ok, spacerkiem wrocilismy do domu i poszlismy ze znajomymi na pizze... pomyslalam, ze to moze byc ostatnie spotkanie w miejscu publicznym - i tak rzeczywiscie bylo... Umawialismy sie jeszcze na wycieczke rowerowa w swieta.
W czwartek dzieci zostaly w domu, wariowaly, potem z celka wyszlam jeszcze do optyka (do centrum handlowego!) zamowic okulary...
Normalnie Bylam tego dnia w pracy, ale juz podjelismy decyzje, ze wyjedziemy na Mazury, aby kolejny tydzien spedzic poza Warszawa.
W piatek, 13.3. Poszlam do pracy po to, aby podpisac wniosek o prace zdalna, zabralam pudla z rzeczami (+komputer). Spakowalam sie jakby na 10 dni. Ogromne ilosci jedzenia (zakupy zrobilismy z wyprzedzeniem ne wiedzac, co nas czeka na Mazurach), walizki z rzeczami oraz materialami szkolnymi dla dzieci zajely nam caly bagaznik. Wieczorem bylismy na wsi i od tamtego momentu, caly weekend spedzislimy na grzaniu domu i wysluchiwaniu wiadomosci o pandemii.
Na wsi nie spotkalismy nikogo. Do sasiadow tylko zadzwonilismy.
PO tygodniu ogloszono stan epidemii w Polsce i przedluzono przerwe w szkole do swiat...
W sklepach wprowadzono restrykcje:
Cdn.
Obecnie z ta fraza jest juz 610 tys wynikow w polskiej wyszukiwarce google - szkoda, ze nie monitorowalam tego wczesniej i nie mam porøwnania, ani nie sprawdzalam innych terminow, ktore teraz sa powszechne:
Epidemia, pandemia, kwarantanna, walka z koronawirusem.
Sytuacja zmienia sie niezwykle dynamicznie, nasze myslenie o tej rzeczywistosci (wczoraj, dzis i jutro... za kilka lat) - takze. [Wlasnie sie dowiedzialam, ze socjologowie z SGH i UMK otwieraja konkurs pamietnikarski “Zycie codzienne w czasach koronawirusa” - bardzo ciekawa inicjatywa, a UJ uruchamia badanie online na temat pracy zdalnej... Socjologowie sa zawsze w gotowosci;)
In memoriam spisuje tu moj kalenadarz ostatnich wydarzen:
I. W styczniu uslyszelismy o wirusie. Pod koniec stycznia wiedzielismy, ze rozchodzi sie po Europie, zaczely pojawiac sie pojedyncze przypadki. W sklepie osiedlowym rozdawano maseczki (31.stycznia 2020)...
II. W lutym podjelismy decyzje, ze i tak lecimy bezposrednim lotem na SriLanke.
Bylo super. No news about korona...
27 lutego wrocilismy do Polski - na lotnisku nie bylo zadnych kontroli, ani sladu zagrozenia (w przeciwienstwie do tego, co widzielismy, jak przylecielismy na SriLanke, gdzie na lotnisku bylo wojsko i kamery termowizyjne)
28 lutego pojechalismy na dwudniowy wyjazd integracyjny z CC - koronawirus nie byl tematem
W kolejnym tygodniu zaczely sie upowszechniac donieniesienia z Wloch - ludzie troche zartowali, niektorzy nosili maseczki, inni zaopatrywali sie w aptekach. Nie bylo paniki. Nie bylo informacji.
My bylismy na wszystkich zajeciach dodatkowych (scianka, zajecia ceramiczne, itp)
III. W pierwszy marcowy weekend mielismy maraton spotkan towarzyskich - Anton byl na urodzinach w sobote i niedziele, celka na trampolinach z kolezanka...
W poniedzialek, 9 marca, mialam spotkanie online z zespolem projektu, ktory mial miec zorganizowane spotkanie projektowe w Atenach 16-18.3. Grecy powiedzili, ze z ich perspektywy jest wszystko ok i zapraszaja. Podczas tego spotkania poprosilam kazdego o opinie i decyzje, czy jego zespol pojedzie. Na 5 krajow tylko Portugalczycy odmowili i to glownie z powodu profesorki, ktora miala kontakt z osoba zarazona.
We wtorek doniesienia zaczely wydawac sie grozne, nabralam watpliwosci i zadzwonilam do osob z mojego zespolu... podjelismy decyzje, ze wiezorem (w miare rozwoju sytuacji) napisze do wszystkich odwolujac spotkanie.
Ja zaczelam czuc sie przeziebiona - mialam bol gardla i pojawil sie kaszel...
Tego samego dnia rektor podpisal zarzadzenie zakazu wyjazdow sluzbowych.
Wieczorem dowiedzielismy sie, ze maja byc zamkniete szkoly i uczelnie od czwartku.
W srode byl ostatni dzien szkoly, pojechalismy autem, bo zagrozenie coronawirusem w miejscach publicznych... Ja na rowerze do pracy - tam mnostwo zebran z powodu sytuacji “awaryjnej”... Co godzine nowe wiesci i co godzine nowe spotkania zespolu rektorskiego wraz z pracownikami...
Tego samego dnia Anton uderzyl sie glowe, wiec do szkoly przyjechala karetka, bylismy w szpitalu - nic takiego na szczescie, ale zrobilam zdjecie z ogloszeniem gdzie dzwonic w razie podejrzenia choroby:
Poniewaz Anton byl ok, spacerkiem wrocilismy do domu i poszlismy ze znajomymi na pizze... pomyslalam, ze to moze byc ostatnie spotkanie w miejscu publicznym - i tak rzeczywiscie bylo... Umawialismy sie jeszcze na wycieczke rowerowa w swieta.
W czwartek dzieci zostaly w domu, wariowaly, potem z celka wyszlam jeszcze do optyka (do centrum handlowego!) zamowic okulary...
Normalnie Bylam tego dnia w pracy, ale juz podjelismy decyzje, ze wyjedziemy na Mazury, aby kolejny tydzien spedzic poza Warszawa.
W piatek, 13.3. Poszlam do pracy po to, aby podpisac wniosek o prace zdalna, zabralam pudla z rzeczami (+komputer). Spakowalam sie jakby na 10 dni. Ogromne ilosci jedzenia (zakupy zrobilismy z wyprzedzeniem ne wiedzac, co nas czeka na Mazurach), walizki z rzeczami oraz materialami szkolnymi dla dzieci zajely nam caly bagaznik. Wieczorem bylismy na wsi i od tamtego momentu, caly weekend spedzislimy na grzaniu domu i wysluchiwaniu wiadomosci o pandemii.
Na wsi nie spotkalismy nikogo. Do sasiadow tylko zadzwonilismy.
PO tygodniu ogloszono stan epidemii w Polsce i przedluzono przerwe w szkole do swiat...
W sklepach wprowadzono restrykcje:
Cdn.
20 marca, 2020
16 marca, 2020
07 marca, 2020
Subskrybuj:
Posty (Atom)